Schronisko dla zwierząt
ul. Turystyczna 2
10-369 Olsztyn
+48 89 526 82 15
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

NR REJESTRU: 16/2014
KONTAKT Z BIUREM: 89 526 82 15
Jestem sporym, dosyć masywnym paniczem i nie wstydzę się tego.
Z życiem się nie szczypię, biorę to co mi się należy, a należy się więcej niż innym. Bo inni zwykle są mniejsi ode mnie, więc mniej potrzebują. A ludzie mnie trochę dołują i nie do końca im ufam.
Podobno jestem pstrokaty jak sroczka, trochę czarny, trochę biały. A gdzieniegdzie na tym jasnym, ciemno nakrapiany – taka jestem pogmatwany ! Mówią też, że jestem sprytny i nadobny niczym Hans Kloss ( to chyba komplement ? ). Ale tak mawiają tylko ci, którzy płacą „abonament”
( Rety! Co za upiorne, niezrozumiałe słowo! ).
Przez długi czas na naszym wybiegu panowała idealna równowaga ( wręcz idylla ). Bo było nas cztery sztuki: dwie panienki i dwóch chłopców. A ja byłem ze wszystkich największy – nikt mi nie podskoczył. Ech, co to były za czasy ! Łza się w oku kręci ! Dzikuskę Leosię czasem pogoniłem a nieraz wystarczyło tylko dać znać, że coś mi się nie podoba i ona już zmykała, tak, że nijak nie można było jej dorwać, więc nawet się nie trudziłam. Niski, podługowaty Kajtek – pulpecik, zwykle czuł respekt i poddawał się moim humorom. Wtedy kładł się na grzbiecie i podkulał swe krótkie nóżki a ja łaskawie to akceptowałem. A nieraz, jak był „na chodzie”, wystarczyło stanąć nad nim i kilka razy lekko dziobnąć go w kark miękkim ( tępym ) ryjem. Wtedy on już wiedział, że trzeba być posłusznym. Ale największa rozrywka była z Mopem, zwłaszcza jak pojawił się w pobliżu jakiś ludź. Mop mnie denerwował bo był strasznie namolny i wszędzie go było pełno a w dodatku ( o zgrozo! ) był prawie tak wysoki jak ja. To niewybaczalne! Więc dawałem upust swoim szalonym instynktom i goniłem go gdzie pieprz rośnie ! Najczęściej do wolnej budy ( miejsce „kaźni” ), gdzie bywało że używałem swych zgrabnych kiełków by przekonać go do tego, co o nim sądzę. A te wszystkie piski i kwiki – to dopiero był miód na moje uszy !
Aż nagle wszystko się zmieniło, i to na gorsze. Kajtek i Mop przeszły do innej zagródki a na ich miejsce wstawiono Sonię. I zrobił się istny babiniec: zostały trzy sztuki. Na domiar złego ta Sonia okazała się straszną heterą. Cielista, wielka i masywna, wyposażona w paszczę budzącą trwogę, od razu zauważyła, że to ja mogę być jej konkurentką. No i zaczęło się ! Ganiała mnie z miejsca na miejsce pod każdym pretekstem, nic nie można było zrobić, wszystko było źle ! A ja nie odważyłam się jej przeciwstawić. To były bardzo złe czasy ! No a przede wszystkim jaka to wielka niesprawiedliwość - tak mnie sekować !
Ostatnio wreszcie się poprawiło. Sonia poszła do adopcji i mój problem na szczęście znikł. Tylko wciąż brakuje mi Mopa do wspólnych, aktywnych zabaw i miłego spędzania czasu. Wprawdzie ganiam teraz Leosię, bo tylko ona mi została, ale to już nie to samo. Ona zawsze jakoś się wywinie i nie da się dopaść. Ale dobre i to.
Teraz przynajmniej wrócił porządek !

