Rom o Reksiu

Czyli:  Jak to z Reksiem było .....   

W listopadzie 2014 r. opuścił nas kolejny weteran - Reksio.  Tak szczupły, że gdyby go krótko ostrzyc, mógłby służyć jako pokazowy eksponat układu kostnego na lekcjach biologii, czyli tzw. „szkieletor”.

Mały, jasny mieszaniec, bardzo łagodny i przymilny a przy tym dość energetyczny chudzielec, taki „sprężynowy staruszek".  W dodatku potrafił siarczyście kichać – wbrew swej wątłej posturze.   

                                                                           

Niemalże rok wcześniej, gdy dowiedziałem się, że z kwarantanny schodzi piesek niewielki, ruchliwy, a przy tym aż 15-letni, od razu zapragnąłem go poznać.  Ponoć mieszkał przedtem na działkach, gdzie wiódł raczej nędzny żywot kundelka.  A tu, podczas przymusowej dwutygodniowej obserwacji spiknął się z młodszym od siebie i jeszcze mniejszym jamniczkiem Polo. Niestety, ten ostatni odszedł zaledwie cztery miesiące przed Reksiem.  Lecz zanim to nastąpiło, ów niezwykle waleczny Polo potrafił nieźle narozrabiać a ich wspólne z Reksiem wyczyny opisane są w zwierzeniach tego prowodyra, p.t. „Prolongata”.

Po odbyciu kwarantanny, obu tych paszczaków umieszczono we wspólnym boksie, więc aby dostać się do Reksia, najpierw należało sforsować bardzo ostrego jamniczka.  I pojawił się problem, bowiem Polo, mimo całkiem nikłych gabarytów, wzbudzał powszechny popłoch.  Miał opinię niezwykle dokuczliwego wojownika.  Ale po przełamaniu oczywistych uprzedzeń malucha (wkrótce okazał się być nadzwyczaj miłym „Słodziakiem”), dostęp do Reksia był już niczym niezakłócony.

Początkowo wydawało się, że w tym zestawie Reksio jest tylko tłem do kolejnych ekscesów swego buńczucznego kompana, takim spokojnym „gapciem”.  Z czasem okazało się jednak, że ten niepozorny staruszek jest na swój sposób rezolutny i potrafi „kombinować”.  Szybko wyszło na jaw, że to niedościgły mistrz przecisków i napowietrznych ucieczek (w przeciwieństwie do speców od „więziennych” podkopów).  Reksio miał taką właściwość, że pod okrywą futerka był wyjątkowo chudy, niemal jak jakaś płastuga. Dzięki temu potrafił przecisnąć się przez wąskie szpary do sąsiedniego boksu, gdzie rezydowały dwie dość wiekowe, choć nadal ponętne panie: Tola i Lola.  Więc może nasz Reksio wciąż był „macho"?

A może raczej tak go intrygowały reklamy, że zapragnął sprawdzić, jak wyglądają „paznokcie dojrzałych kobiet"?  W każdym bądź razie, te wędrówki do sąsiadek zawsze mu się opłacały.  Bo nawet jak ich w środku nie zastał (np. wyszły na spacer), przez uchyloną furtkę ich zagrody od razu dawał dyla!  Kilka osób miało w tym dniu dodatkowe, niezwykle frapujące zajęcie – ćwiczenia ze scenariusza do filmu pt. „Poszukiwacze zaginionego Reksia." 

Kolejne wewnętrzne „przemeldowania” jego pobytu na nic się zdały – nie było ogrodzenia, którego by nie pokonał!  Wreszcie udało się znaleźć dla niego zasiek całkowicie zadaszony, więc nie mógł z niego uciec. Bo nawet wysokie (lecz otwarte) ogrodzenie siatką niewiele dawało, wspinał się po niej jak akrobata i niczym „zbieg z Alcatraz" szybko odzyskiwał problematyczną „wolność".  I właśnie dzięki takim beztroskim zabawom można go zapamiętać na dłużej.  Poza tym był niezwykle miłym, łasym na pieszczoty psiakiem.

Taki był Reksio .....


Od autora: Wspomnienie Reksia tylko wyjątkowo znalazło się w tym zestawie. Bo tym razem to nie on

                   opowiada o sobie, lecz ja o nim.  A to dlatego, że tylko ta refleksja powstała po ostatecznym

                   rozstaniu z psiną, czyli to takie odautorskie „bazgrołki”, spisane „ku pamięci”.  Co zatem

                   zdecydowało o umieszczeniu wspomnienia o nim akurat tutaj?  Otóż on, razem z Polo,

                   stanowili niegdyś wyjątkowo zgrany tandem rozrabiaków. A skoro Polo opisał swe przygody,

                   więc tekst o Reksiu to jakby dopełnienie tamtej, intrygującej opowieści. Poza tym, obsesyjne

                   nawyki Reksia, mimochodem posłużyły do opisania przeróżnych sposobów ucieczek, których

                   imają się co niektórzy pensjonariusze tego ośrodka. 

                   A sam Reksio, tak mocno wiekowy i takie niby niewiniątko, a jednak ... , kto by pomyślał?

                   Prawdopodobnie Reksio urodził się w 1998 roku. Do schroniska trafił w listopadzie 2013 roku.

                   Odszedł za Tęczowy Most dnia 13.11.2014 r. w wieku 16 lat.